Strona Główna
Zdjęcia
Konferencje
Trasa
Śpiewnik
Widmo
Błogosławieństwo Papieża
Patronka grupy
Księga gości
Linki
Kontakt
|
BŁ. MARIA KARŁOWSKA
Maria urodziła się 4 września 1865 roku w majątku Słupówka (dzisiaj Karłowo, w archidiecezji gnieźnieńskiej) jako jedenaste dziecko wielkopolskiej rodziny szlacheckiej. Wychowywała się w atmosferze głębokiej pobożności, karności i odpowiedzialności oraz szczerego patriotyzmu. Od dziesiątego roku życia mieszkała z rodzicami w Poznaniu. Tutaj przyjęła I Komunię świętą (obrazek pamiątkowy zachowała do końca życia). Tutaj też w 1882 roku złożyła - na ręce swego spowiednika - ślub dozgonnej czystości. W tymże roku zmarli obydwoje rodzice.
Po odbyciu kursu kroju i szycia w Berlinie Maria podjęła pracę w prowadzonej przez swą starszą siostrę Wandę pracowni haftu i szycia, jako instruktorka zatrudnionych tam dziewcząt. Zachowały one pamięć o swej nauczycielce jako osobie pełnej ujmującej prostoty i pogody ducha, z czym umiejętnie łączyła głęboką pobożność. Zaznaczał się wyraźnie dodatni wpływ wychowawczy Marii na uczennice.
W tym też czasie oddawała się ona z zapałem działalności dobroczynnej wśród chorych, ubogich i wielodzietnych rodzin oraz rozbitych małżeństw w najnędzniejszych dzielnicach Poznania. Z polecenia Księdza Proboszcza katechizowała też dzieci z zaniedbanych rodzin.
Był to czas, kiedy zatracenie godności kobiety spotykało się z ogólną pogardą. Stawało się sprawą coraz bardziej bolesną, lecz pokrywaną milczeniem, traktowaną jako sprawa, o której się wie, ale nie chce się jej widzieć, mówić ani myśleć o niej, żeby nie czuć się współwinnym. Maria Karłowska nie pozostanie jednak obojętną na ten problem. Stanie się matką i wychowawczynią kobiet i dziewcząt upadłych i odtrąconych przez wszystkich.
Geneza specyficznego jej apostolstwa wiąże się ze spotkaniem z prostytutką, legitymującą się tzw. czarną książeczką, czyli podlegającą kontroli policji obyczajowej. Maria zrozumiała w tym momencie treść Chrystusowego "Pragnę" jako: Pragnę dusz!. Jej odpowiedź była prosta: "Pragnę wszystkiego, co może się przyczynić do zbawienia dusz" (M.K.). Bramy kamienic, cmentarz, ulica, dom publiczny, więzienie, oddział dla wenerycznie chorych kobiet w poznańskim szpitalu miejskim to pierwsze miejsca "szokującego" - jak mówiono - apostolatu Marii Karłowskiej. Brak było jednak odpowiedniego domu dla podopiecznych, brak środków utrzymania i warunków potrzebnych im do odejścia od dotychczasowego stylu życia. Lecz Marię ożywiała niezachwiana ufność w Opatrzność Bożą i nadzieja, że "Bóg da nam wszystko, czego się spodziewamy" - i nie zawiodła się. Po licznych trudnościach w pierwszym małym Zakładzie Dobrego Pasterza w Poznaniu, Pan Bóg dał Marii fundatorkę, hrabiankę Anielę Potulicką, która nabyła dla tego dzieła budynek z ogrodem i rolą uprawną we wsi Winiary pod Poznaniem. Dom Dobrego Pasterza zaistniał tam od 16 lipca 1895 roku. Tu wychowanki zyskały dobre warunki do resocjalizacji poprzez pracę. Maria zorganizowała w nowym domu różnorodne warsztaty rękodzielnicze. Jednakże o początkach tego Zakładu ówczesny Arcypasterz Poznański Ks. Arcybiskup Stablewski powiedział z przekonaniem: "Wielkiej potrzeba tu wiary, aby nie zwątpić!"
Zawsze pogodna, rozmiłowana w Bogu i kochająca człowieka takim, jakim jest, z całą jego nędzą grzechową, bezgranicznie ufająca Opatrzności Bożej i wytrwała w trudach apostolskich, Matka Maria otwierała swe podopieczne na prawdziwe dobro. Wierzyła, że "dusza ludzka ma większe znaczenie, jak cały świat" (M.K.).
Swym zapałem apostolskim potrafiła porwać inne młode dziewczęta, gotowe poświęcić się największej ludzkiej nędzy - nędzy moralnej. Na Winiary wraz z Marią i jej wychowankami przybyły więc pierwsze członkinie rodzącego się z jej inicjatywy nowego polskiego zgromadzenia zakonnego, Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Matka opracowała dla niego Konstytucje oraz liczne podręczniki ascetyczne, wychowawcze i praktyczne, dając wszędzie konkretne i wyczerpujące wskazania, z których siostry pasterki owocnie korzystają po dzień dzisiejszy. Wzorem pracy apostolskiej jest dla pasterek Pan Jezus Dobry Pasterz, który przebaczał, podnosił, pocieszał, a nigdy nie potępiał. Siostry mają Go naśladować w Jego dobroci, miłości i miłosierdziu dla grzeszników. Matka Maria mówiła z przekonaniem, że "warto być pasterką, aby choć jednej duszy dopomóc do zbawienia". Twierdziła też, że "warto zbudować dom choćby na jedną noc, aby w nim chociaż jednego człowieka uchronić od grzechu śmiertelnego. Nie ma bowiem ofiary milszej Bogu, jak gorliwość o zbawienie dusz!" (M.K.).
Przejęta tą myślą, widząc potrzebę czasu, Matka Karłowska otworzyła również zakład dla zaniedbanych chłopców, który nie rozwinął się jednak z powodu braku wychowawców i funduszu, nie mniej jednak pozostawił trwałe owoce w szesnastu nawróconych wychowankach.
W dniu 20 czerwca 1902 r. Matka Maria wraz ze swymi pierwszymi siostrami złożyła śluby zakonne, dodając jako czwarty - ślub poświęcenia się pracy nad osobami zagubionymi moralnie. Z jej woli po dzień dzisiejszy przy profesji zakonnej siostry pasterki dodają do trzech ślubów - przyrzeczenie poświęcenia się dla nawrócenia grzeszników.
Dzięki napływowi kandydatek Matka Założycielka mogła rozszerzyć swe apostolstwo. W 1906 roku przejęła pomariawicki przytułek dla dziewcząt moralnie zaniedbanych w Wiktorynie koło Lublina. W okresie I wojny światowej uruchomiła opłatkarnię na Winiarach. Od 1920 roku pasterki podjęły pracę pionierską - opiekę nad kobietami wenerycznie chorymi w szpitalu miejskim w Toruniu, potem - w 1927 roku w Łodzi, aby poprzez leczenie chorych ciał trafiać do dusz i zdobywać je dla Pana Boga(M.K.). W Kurierze Warszawskim z 25.05.1935 r. napisano: Rzecz niebywała dotąd w dziejach klasztorów od zarania chrześcijaństwa, by zakonnice pospolicie tak bardzo dalekie od tego właśnie rodzaju fizycznego brudu podjęły się pielęgnacji ran najwstrętniejszych, byleby tylko tą drogą trafić do serc, co się zabłąkały na fałszywych ścieżkach życia. (...) Szpitale dla wenerycznie chorych kobiet w Toruniu i w Łodzi to dla pasterek niejako Madagaskar polski z białymi trędowatymi (Artykuł Pomorzanka).
Przy zakładach wychowawczych, zwanych Domami Misyjnymi, powstały z inicjatywy Matki Marii wzorcowe gospodarstwa rolne (np. w Pniewitem i Topolnie), gdzie pacjentki po opuszczeniu szpitali znajdowały możliwość dalszej rehabilitacji społecznej i chrześcijańskiej. Matka otwarła też fabryczkę biszkoptów, sucharków i cukierków śmietankowych w Pniewitem. W szkole gospodarczej dla dziewcząt w Jabłonowie Pomorskim miały przygotowywać się dobre gospodynie i przykładne, wierzące matki dla polskich rodzin. Maria Karłowska pragnęła dać dziewczętom mocne podstawy religijne, moralne i społeczne, aby uchronić je na przyszłość od ewentualnych upadków, na jakie narażone były ich rówieśniczki. Miała też na uwadze podniesienie kultury kobiety polskiej.
Dziewięć otwartych placówek wychowawczych - to owoc głębokiej i niezachwianej wiary Matki Marii. Przymnożyła przez to dobra Kościołowi i Ojczyźnie. Można sobie wyobrazić, ile trudu kosztowało Ją tworzenie od postaw całokształtu dzieła, dla którego nie było jeszcze wówczas ani zrozumienia, ani społecznej aprobaty. Jednak po latach, w roku 1928, Władze Rzeczypospolitej udekorowały Ją Złotym Krzyżem Zasługi za pracę społeczną.
Matka Maria Karłowska wypełniła do końca zadanie, jakie zlecił Jej Pan. Oddała życie Panu Bogu w Pniewitem 24 marca 1935 roku, wypowiadając słowa: To za zakon... to za dusze - niech się nawrócą... niech się uświęcą"(M.K.). Zawarła w nich tajemnicę swej duchowej siły, płynącej z wiary w dobro tkwiące w każdym człowieku; wiary opartej o moc Chrystusowego Krzyża, jak wypadało Matce Marii od Pana Jezusa Ukrzyżowanego, takie bowiem imię obrała sobie w zgromadzeniu.
Śledząc początki i rozwój dzieła Błogosławionej Matki Marii, trzeba podkreślić Jej umiejętność nie zrażania się trudnościami, wypływającą z niezachwianej wiary we wszechmoc i opiekę Pana Boga. Wielokrotnie powtarzała z przekonaniem, że dzieła Boże nie na trzosie się fundują, ale na samej ufności w nieskończoną Opatrzność Bożą. Uderzał też zapał i entuzjazm Matki w całkowitym oddaniu się sprawie, co łącznie z wytrwałością było wyrazem stanowczego posłuszeństwa wobec Woli Bożej.
"Gość Niedzielny" po śmierci Matki pisał: "Są mogiły, które rodzą życie, jeżeli po tych, co w nich spoczęli, pozostaje czyn. Matka Maria Karłowska - to jest właśnie imię będące synonimem czynu. Ten żywot nie był przecież niczym innym, jak trudzeniem się około umniejszania sumy zła i pomnażania sumy dobra w świecie". Kurier Warszawski z 27.04.1935 r. powiedział o Niej, że była gwiazdą na horyzoncie polskiego miłosierdzia. Jedną z tych, co zapalane bywają ręką Wszechmocnego po to, aby ludzie nie wierzyli w wieczne trwanie ciemności i mieli odwagę żyć do rana.
Apostolską miłość Błogosławionej Marii doskonale określają słowa Ojca Świętego Jana Pawła II z encykliki Dives in misericordia: miłość, która objawia się jako miłosierdzie; (...) zdolna jest do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, nad grzechem. Kiedy zaś to czyni, ów, który doznaje miłosierdzia, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony i dowartościowany. (...) To miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku (6). Świętość Matki Marii Karłowskiej dostrzegana już za życia, została uznana przez Kościół w procesie beatyfikacyjnym. Uznano heroiczność jej cnót. Potwierdzono też cudowne uzdrowienie, które dokonało się przez jej przyczynę. Tu można dostrzec owoc pracy wychowawczej Matki Marii: cudu doznał mąż byłej uczennicy szkoły gospodarczej w Jabłonowie. Ona to z wiarą przyłożyła do jego zagrożonej amputacją nogi skrawek welonu Matki i prosiła ją o ocalenie chorej nogi, co też się stało w sposób nagły, całkowity i trwały.
Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Matkę Marię Karłowską BŁOGOSŁAWIONĄ podczas Pielgrzymki do Polski, w uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego, dnia 6 czerwca 1997 roku, pod Wielką Krokwią w Zakopanem.
Ojciec Święty powiedział o nowej Błogosławionej: "Jezusowe Serce stało się źródłem mocy dla dwóch kobiet, które dziś Kościół wynosi do chwały ołtarzy. Dzięki tej mocy osiągnęły one szczyty świętości. (...)Maria Karłowska w zaborze pruskim prowadziła prawdziwie samarytańską działalność pośród kobiet, które doznały wszelakiej nędzy materialnej i moralnej. Jej święta gorliwość szybko pociągnęła za sobą grono uczennic Chrystusa, z którymi założyła Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Sobie i swym siostrom taki wyznaczała cel: "Mamy oznajmiać Serce Jezusa, to jest tak z Niego żyć i w Nim, i dla Niego, abyśmy się stali do Niego podobnymi i aby w życiu naszym On był widoczniejszy aniżeli my sami". Jej oddanie Najświętszemu Sercu Zbawiciela zaowocowało wielką miłością do ludzi. Odczuwała ciągle nienasycony głód miłości. Taka miłość, według błogosławionej Marii Karłowskiej, nigdy nie powie: dosyć, nigdy nie zatrzyma się na drodze. Unoszona jest bowiem prądem miłości Boskiego Parakleta. Przez tę miłość wielu duszom przywróciła światło Chrystusa i pomagała odzyskać utraconą godność. Dobrze, że Ona beatyfikowana jest w Zakopanem, bo ten Krzyż z Giewontu patrzy na całą Polskę, patrzy i na północ, na Pomorze, (...). Wszędzie tam, gdzie żyją owoce jej świętości, siostry pasterki i ich służba potrzebującym.
Obie te heroiczne zakonnice (Bernardyna Jabłońska i Maria Karłowska), prowadząc w skrajnie trudnych warunkach swoje święte dzieła, ujawniły w pełni godność kobiety i wielkość jej powołania. Objawiły ów "geniusz kobiety", który przejawia się w głębokiej wrażliwości na ludzkie cierpienie, w delikatności, otwarciu, gotowości do pomocy i w innych zaletach ducha właściwych kobiecemu sercu. Urzeczywistnia się on często bez rozgłosu, a przez to bywa nieraz nie doceniany. Jakże potrzeba go dzisiejszemu światu, naszemu pokoleniu! Jakże potrzeba tej kobiecej wrażliwości na sprawy Boże i ludzkie, aby nasze rodziny i całą społeczność wypełniało serdeczne ciepło, życzliwość, pokój i radość! Jakże potrzeba tego "geniuszu kobiety", aby dzisiejszy świat docenił wartość ludzkiego życia, odpowiedzialności, wierności; aby zachował szacunek dla ludzkiej godności!"
|